- Schlieri pozwól tu na chwile! - zawołał mnie Krafti.
- No?
- I jak tam życie ci się układa? - od razu wyczułem, że coś nie gra.
- Mów o co ci chodzi? - odpowiedziałem opryskliwie.
- Ty dalej nie rozumiesz! Co słuchać w serduszku Gregora? - zażartował Austriak
- Ty pajacu! Głupi jesteś?!
- Haha, wybacz. - powiedział wcale nie wzruszony tą sytuacją Kraft. - Jak się układają sprawy z twoją bezimienną księżniczką?
- Daruj sobie... Zdałem sobie sprawę, że chcę z nią porozmawiać, dowiedzieć się czy ona w ogóle cos do mnie czuję, ale.
- Zawsze musi być jakieś 'ale'. - wtrącił się Stefan.
- Nie wiem jak się z nią skontaktować.
- Jak to nie wiesz?!
- No od tej całej sytuacji, kiedy ją spławiłem nie mam z nią kontaktu. Źle ją potraktowałem, a do tego ten rysunek... - powiedziałem zrezygnowany. Po chwili ciszy coś mnie olśniło. - Rysunek! No tak!
- Co w związku z tym? - odrzekł przyjaciel.
Nic nie odpowiedziałem tylko szybko pobiegłem do pokoju w poszukiwaniu prezentu od nieznajomej. Migiem wyciągnąłem kopertę - a z niej ponownie wypadała karteczka z numerem telefonu, zadzwoniłem.
- Halo?
- Tak? - odpowiedziała dość starsza kobieta. Zupełnie inaczej zapamiętałem głos, dziewczyny, na której tak bardzo mi zależy.
- Przepraszam z kim mówię? - zapytałem, przecież ja nawet nie znam jej imienia!
- Z matką Melanie. - czyli tak ma na imię... - Przepraszam, to chyba ja powinnam zapytać się z kim mówię! Przecież mam prawo wiedzieć z kim moja córka ma kontakty! - odpowiedziała sucho.
- No tak, przepraszam bardzo. Nazywam się Gregor Schlierenzauer, jestem kolegą Melanie. - skłamałem.
- Gregor? Nigdy o kimś takim nie słyszałam.
- Em.. no.. poznaliśmy się nie dawno. - moje kłamstwo brnęło dalej. - Jak mogę się skontaktować z Melanie? To chyba jest jej numer?
- Tak jej. Melanie przebywa obecnie w szpitalu. - odpowiedziała załamana, słyszałem przez słuchawkę, że zaczyna płakać.
- Jak to w szpitalu?! Może mi pani powiedzieć gdzie dokładnie.
- W Innsbrucku, dokładnie w centrum... - rozłączyła się, a ja dalej stałem w osłupieniu, co musiało się stać, że wylądowała w szpitalu? Co mam teraz zrobić? Ja jestem w Szwajcarii, a ona w Austrii, rozwiązanie pozostało tylko jedno. Poszedłem do pokoju i zacząłem się pakować.
- Gregor i jak? - zapytał zaciekawiony cała sytuacją Kraft.
- Nie wiem. Nie rozmawiałem z nią... Nie ważne! Wyjeżdżam. - powiedziałem stanowczo.
- Jak to wyjeżdżasz?
- Po prostu do Austrii , do niej...
- Stary, ja rozumiem, że ty się zakochałeś, ale dzisiaj przecież mamy konkurs, a ty stanowczo prowadzisz w generalce!
- W tym momencie nie interesuje mnie to.
- Nie interesuje cię to?! Co się stało z tym Gregorem, który aż się zapierał, że kariera jest dla niego najważniejsza?
- Nie wiem, wyjeżdżam do niej, nie wiem kiedy wrócę, nie wiem jak to będzie, nawet nie mam pewności, że to ona. Przecież rozmawiałem tylko z rzekomo jej matką.
- Co mam powiedzieć Kuttinowi?
- Źle się czuje, albo po prostu - wyleciałem do Austrii żeby dokładnie przygotować się na TCS, Stefan ja nic nie wiem! Powiedz co chcesz.
- Dobra, pamiętaj trzymaj się i od razu daj znać jak będziesz coś wiedział.
- Oczywiście. - powiedziałem przytulając mojego dobrego kumpla. I wyszedłem z hotelu.
Poszedłem na lotnisko. Cudem udało mi się o tej porze kupić bilet. Gdy wylądowałem w Innsbrucku dochodziła godzina 16. Wsiadłem do taksówki i dojechałem pod sam szpital, cały zdenerwowany, w głowie miałem różne scenariusze. A co jeżeli to nie ta sama dziewczyna? Przecież stu procentowej pewności nie mam - jej matka, o ile nią jest, jest mega opryskliwa, aż nie dowierzam, że mogłaby być jej córką. Zaraz! Chyba nie pójdę do niej z pustymi rękoma. Po drodze zahaczyłem do kwiaciarni i kupiłem największy bukiet, jaki się tam znajdował.
Wszedłem do szpitala, nie wiedziałem co mam zrobić, w tłumie ludzi rozpocząłem poszukiwania recepcji.
- Przepraszam? - zapytałem cicho.
Poszedłem na lotnisko. Cudem udało mi się o tej porze kupić bilet. Gdy wylądowałem w Innsbrucku dochodziła godzina 16. Wsiadłem do taksówki i dojechałem pod sam szpital, cały zdenerwowany, w głowie miałem różne scenariusze. A co jeżeli to nie ta sama dziewczyna? Przecież stu procentowej pewności nie mam - jej matka, o ile nią jest, jest mega opryskliwa, aż nie dowierzam, że mogłaby być jej córką. Zaraz! Chyba nie pójdę do niej z pustymi rękoma. Po drodze zahaczyłem do kwiaciarni i kupiłem największy bukiet, jaki się tam znajdował.
Wszedłem do szpitala, nie wiedziałem co mam zrobić, w tłumie ludzi rozpocząłem poszukiwania recepcji.
- Przepraszam? - zapytałem cicho.
- Tak? - ku moim oczom ukazała się młoda kobieta z pięknym uśmiechem, siedząca za biurkiem.
- Mam pytanie. W jakiej sali leży Melanie?
- Jest pan kimś z rodziny? - zapytała recepcjonistka.
- Em... Tak. Mężem!
- No dobrze. Może pan powtórzyć nazwisko?
- Melanie.. - szlag! Ja przecież nazwiska też nie znam.
- A nazwisko? - zapytała zirytowana.
- No nie pamiętam. - zacząłem się tłumaczyć.
- Jak to pan nie pamięta. Przecież jest pan jej mężem.
- Tak jakoś wyszło.. - powiedziałem i szybkim krokiem odszedłem od recepcji. Poczułem się głupio, jeszcze do tego powiedziałem, że jestem jej mężem. Nie poddawałem się i zacząłem ponownie poszukiwania tym razem na własną rękę. Chodziłem od sali do sali. Zajęło mi to kupę czasu, ale było warto. W końcu miałem się poddać, wszedłem do ostatniej sali, a moim oczom ukazała się znajoma twarz.
- Melanie? - zapytałem cicho. Leżała cała posiniaczona, blada, co takiego mogło się stać?
- Gregor! Jak miło cię widzieć! - odpowiedziała entuzjastycznie. - Zaraz! Co ty tu robisz? Nie powinieneś być w Engelbergu?
- Powinienem, ale usłyszałem, że jesteś w szpitalu i szybko do ciebie przyjechałem. - odpowiedziałem siadając na jej szpitalnym łóżku.
- A te kwiaty to dla mnie? - zaśmiała się Melanie.
- A tak! Z tych nerwów zapomniałem. - powiedziałem wręczając jej bukiet.
- Jak to się stało, że tutaj jesteś. Skąd wiesz, że miałam wypadek? - uśmiech nie schodził z jej twarzy, widać, że moja obecność sprawia jej radość. Opowiedziałem jej, że koniecznie chciałem się z nią zobaczyć - przeprosić za to jak ostatnio ją potraktowałem, usprawiedliwiam się, że to przez stres związany ze skokami, oczywiście nic nie wspomniałem, że się w niej zabujałem.
- A tak w ogóle, dlaczego tutaj leżysz? Jesteś cała posiniaczona! - zapytałem.
- Jechałem do koleżanki, no i pech chciał, że walnęłam w drzewo, słaby ze mnie kierowca. Na szczęście nic poważnego się nie stało, no może oprócz zepsutego auta. - opowiadała Melanie. - Robią mi ostatnie badania, jeżeli wszystko pójdzie dobrze jutro mnie wypiszą.
- Przyjechałeś tylko mnie przeprosić? - zapytała po chwili milczenia. Zaczęło się we mnie gotować, odpowiedzieć jej z godnie z prawdą, czy ponownie skłamać? Nie miałem odwagi wyznać jej uczuć.
- Nie.. Chciałem cię zobaczyć - uśmiechnąłem się do niej.
- Fajnie! - zaśmiała się. Ona jest niesamowita, cały czas promienieje pięknym uśmiechem, działa jak narkotyk nie można się od niej oderwać. Nasza rozmowa trwała godzinę, wszystko się układało, aż do pewnego momentu.
- Melanie! Kto to? - krzyknęła jej matka wchodząc do sali.
- No... To jest... - zaczęła się tłumaczyć.
- Jestem Gregor. Rozmawiałem z panią przez telefon. - zacząłem się usprawiedliwiać.
- Myślę, że już na ciebie czas Gregorze. - odpowiedziała chłodno.
- Pa Gregor. - powiedziała cichutko Melanie. - Odwiedzisz mnie jutro?
- Jasne. - uśmiechnąłem się i odszedłem.
Innsbruck znałem doskonale, w młodszych latach często odwiedzałem te przepiękne miasto. Taksówką podjechałem do pierwszego lepszego hotelu i natychmiast zadzwoniłem do Stefana, rzucając się na łóżko.
- Dzięki Bogu, Gregor! - odpowiedział zdenerwowany Kraft.
- Spoko, wizyta się trochę przeciągnęła. - odpowiedziałem podekscytowany.
- I jak?
- Ona jest cudowna! - zacząłem opowiadać o dzisiejszym zajściu.
- Kiedy masz zamiar wrócić? - zapytał przyjaciel.
- Nie wiem. - uśmiech na chwilę zniknął z mojej twarzy. - A jak tam Kuttin? - zmieniłem temat.
- Był mega wściekły! Powiedziałem, że pojechałeś przygotować się na TCS, żałuj, że nie widziałeś jego miny. Powiedział, że na przyszłość najpierw musisz z nim uzgodnić takie sprawy i jeżeli nie wygrasz turnieju to inaczej się policzycie. - zaśmiał się Karft. - Na szczęście szybko ochłonął, przemyślał, przyznał, że to nawet dobra decyzja. A tak w ogóle Prevc dzisiaj wygrał i ma nad tobą 42 punktową przewagę w generalce.
- Leży mi to. Teraz najważniejsza jest Melanie.
- Mam pytanie. W jakiej sali leży Melanie?
- Jest pan kimś z rodziny? - zapytała recepcjonistka.
- Em... Tak. Mężem!
- No dobrze. Może pan powtórzyć nazwisko?
- Melanie.. - szlag! Ja przecież nazwiska też nie znam.
- A nazwisko? - zapytała zirytowana.
- No nie pamiętam. - zacząłem się tłumaczyć.
- Jak to pan nie pamięta. Przecież jest pan jej mężem.
- Tak jakoś wyszło.. - powiedziałem i szybkim krokiem odszedłem od recepcji. Poczułem się głupio, jeszcze do tego powiedziałem, że jestem jej mężem. Nie poddawałem się i zacząłem ponownie poszukiwania tym razem na własną rękę. Chodziłem od sali do sali. Zajęło mi to kupę czasu, ale było warto. W końcu miałem się poddać, wszedłem do ostatniej sali, a moim oczom ukazała się znajoma twarz.
- Melanie? - zapytałem cicho. Leżała cała posiniaczona, blada, co takiego mogło się stać?
- Gregor! Jak miło cię widzieć! - odpowiedziała entuzjastycznie. - Zaraz! Co ty tu robisz? Nie powinieneś być w Engelbergu?
- Powinienem, ale usłyszałem, że jesteś w szpitalu i szybko do ciebie przyjechałem. - odpowiedziałem siadając na jej szpitalnym łóżku.
- A te kwiaty to dla mnie? - zaśmiała się Melanie.
- A tak! Z tych nerwów zapomniałem. - powiedziałem wręczając jej bukiet.
- Jak to się stało, że tutaj jesteś. Skąd wiesz, że miałam wypadek? - uśmiech nie schodził z jej twarzy, widać, że moja obecność sprawia jej radość. Opowiedziałem jej, że koniecznie chciałem się z nią zobaczyć - przeprosić za to jak ostatnio ją potraktowałem, usprawiedliwiam się, że to przez stres związany ze skokami, oczywiście nic nie wspomniałem, że się w niej zabujałem.
- A tak w ogóle, dlaczego tutaj leżysz? Jesteś cała posiniaczona! - zapytałem.
- Jechałem do koleżanki, no i pech chciał, że walnęłam w drzewo, słaby ze mnie kierowca. Na szczęście nic poważnego się nie stało, no może oprócz zepsutego auta. - opowiadała Melanie. - Robią mi ostatnie badania, jeżeli wszystko pójdzie dobrze jutro mnie wypiszą.
- Przyjechałeś tylko mnie przeprosić? - zapytała po chwili milczenia. Zaczęło się we mnie gotować, odpowiedzieć jej z godnie z prawdą, czy ponownie skłamać? Nie miałem odwagi wyznać jej uczuć.
- Nie.. Chciałem cię zobaczyć - uśmiechnąłem się do niej.
- Fajnie! - zaśmiała się. Ona jest niesamowita, cały czas promienieje pięknym uśmiechem, działa jak narkotyk nie można się od niej oderwać. Nasza rozmowa trwała godzinę, wszystko się układało, aż do pewnego momentu.
- Melanie! Kto to? - krzyknęła jej matka wchodząc do sali.
- No... To jest... - zaczęła się tłumaczyć.
- Jestem Gregor. Rozmawiałem z panią przez telefon. - zacząłem się usprawiedliwiać.
- Myślę, że już na ciebie czas Gregorze. - odpowiedziała chłodno.
- Pa Gregor. - powiedziała cichutko Melanie. - Odwiedzisz mnie jutro?
- Jasne. - uśmiechnąłem się i odszedłem.
Innsbruck znałem doskonale, w młodszych latach często odwiedzałem te przepiękne miasto. Taksówką podjechałem do pierwszego lepszego hotelu i natychmiast zadzwoniłem do Stefana, rzucając się na łóżko.
- Dzięki Bogu, Gregor! - odpowiedział zdenerwowany Kraft.
- Spoko, wizyta się trochę przeciągnęła. - odpowiedziałem podekscytowany.
- I jak?
- Ona jest cudowna! - zacząłem opowiadać o dzisiejszym zajściu.
- Kiedy masz zamiar wrócić? - zapytał przyjaciel.
- Nie wiem. - uśmiech na chwilę zniknął z mojej twarzy. - A jak tam Kuttin? - zmieniłem temat.
- Był mega wściekły! Powiedziałem, że pojechałeś przygotować się na TCS, żałuj, że nie widziałeś jego miny. Powiedział, że na przyszłość najpierw musisz z nim uzgodnić takie sprawy i jeżeli nie wygrasz turnieju to inaczej się policzycie. - zaśmiał się Karft. - Na szczęście szybko ochłonął, przemyślał, przyznał, że to nawet dobra decyzja. A tak w ogóle Prevc dzisiaj wygrał i ma nad tobą 42 punktową przewagę w generalce.
- Leży mi to. Teraz najważniejsza jest Melanie.
~*~
Na początek tygodnia mam dla was w końcu dłuższy rozdział! Akcja się powoli rozkręca i muszę przyznać, że nie będzie za kolorowo. Następny rozdział w weekend, a tymczasem życzę wytrwania w szkole! :D Komentując motywujecie mnie do dalszego pisania. Koniecznie zostawcie po sobie ślad! :)
Do zobaczenia;)
Jestem!
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny. Nie spodziewałam się ze tak to się wszystko potoczy. Gregor odpuszcza zawody i jedzie do... Melanie? On się na serio po uszy zakochał. Kraft to naprawdę świetny przyjaciel.
Dziewczyna w szpitalu... Myślałam że Schlieri to na zawał zejdzie jak sie o tym dowiedział.
Czekam na następny!
Ahh do szkoły wracam dopiero w czwartek *-* ale kto wie. Może mrozy nas nie opuszcza i odwołają lekcje :D
Buziaki :*
Dziękuję za miłe słowa! :)
UsuńJa niestety już dziś musiałam iść do szkoły :(
Pozdrawiam :*