sobota, 23 stycznia 2016

Rozdział #8 OSTATNI |Gregor Schlierenzauer

Wzloty i upadki towarzyszyły nam każdego dnia. Raz było lepiej, a raz gorzej. Ze zdrowiem również różnie bywało. Nadchodziły momenty kiedy myślałem, że widzę ją po raz ostatni. Na szczęście od paru tygodni jest już tylko lepiej. Mel czuję się dobrze, przynajmniej tak mi się wydaje.

Nadszedł dzień, kiedy mam przypieczętować moje zwycięstwo w Pucharze Świata. To dziś ostatni konkurs w Planicy. Już nikt nie odbierze mi Kryształową Kulę. Mam zbyt wielką przewagę nad rywalami. To zdecydowanie najlepszy sezon w mojej karierze. Drugie miejsce w Turnieju Czterech Skoczni, złoto indywidualnie, srebro w drużynie na Mistrzostwach Świata w lotach oraz mnóstwo pucharowych zwycięstw.


***

- To już dziś. - entuzjastycznie uśmiechnęła się Mel. Cała blada, wychudzona dziewczyna. Po trzech miesiącach choroba dała się we znaki. 
Twierdząco pokiwałem głową i musnąłem ustami po jej zimnym policzku. - Boisz się? - dodała po chwili, leżąc na hotelowym łóżku.
- W zasadzie to wygraną mam już w kieszeni. - parsknąłem śmiechem. - A ty jak się czujesz? - zmieniłem swoją barwę głosu na nieco delikatniejszą.
- Zawsze musisz pytać się o to samo? - przewróciła oczami. - Gregor zrozum ja już nie mogę czuć się lepiej, mój stan będzie się pogarszał z dnia na dzień. - powiedziała zrozpaczona.
- Mel... - nie wiedziałem co odpowiedzieć, aby jej nie zranić.
- No co? Sam dobrze wiesz, że dla mnie nie ma już szans. - otarła łzy z kącików oczu, delikatnie podniosła się z łóżka i pomaszerowała do łazienki pozostawiając mnie samego w pokoju.
Ona wie, że w każdej chwili może umrzeć, jednakże do mnie to jeszcze nie dociera. Skakanie nie sprawia mi już takiej przyjemności jak na początku sezonu. Robię to bo Mel mnie o to prosi.

Energiczne wyjście z progu, głęboko rozłożyłem się na nartach, lecę, ląduję telemarkiem na na 224 m. Tyle wystarczy do wygrania ostatniego konkursu w Planicy. Zwyciężyłem w Pucharze Świata. I co czuję? Pustkę. Lekkie zażenowanie. Wszyscy dookoła mnie wiwatują, a ja? Stoję jak ten głupi zapatrzony w zachmurzone niebo. Myślę. Przypominam sobie dzisiejszą rozmowę z Melanie, o tym jak zapłakana mówiła, że ona umiera, że już nie ma ratunku. Podbiega do mnie Kraft, bierze mnie na ramiona, widzę tłum Austriackich kibiców, którzy przyjechali do Słowenii zobaczyć mnie. Mimowolnie podniosłem kąciki ust. Stefan odstawił mnie na ziemię. Idę do Mel, która czekała w boksie przeznaczonym dla Austriackich skoczków, namiętnie całuję ją w usta. Szybko przebieram się w dresy, zakładam kurtkę, nadal z grymasem na twarzy powracam na skocznię. Wchodzę na najwyższy stopień podium, obok mnie stoi Wellinger i Prevc, podajemy sobie symbolicznie dłonie. Następnie odśpiewanie hymnu, do moich rąk dociera Kryształowa Kula, staram się zamaskować mój smutek, podnoszę zdobycz ku górze, w końcu poczułem ulgę. Udało się. Na koniec oczywiście gratulacje od sztabu szkoleniowego, zawodników nawet od samego Hofera. 
Konferencja prasowa minęła szybko. Zmęczony wróciłem do hotelu, w którym czekała na mnie Melanie.
- Gregor, nie chcę się z tobą kłócić, ale uważam, że powinieneś tam iść. - powiedziała stanowczo. Z okazji zakończenia sezonu organizowana jest impreza. Skoczkowie mogą przyprowadzić swoje partnerki. Alkohol, gry, zabawy do białego rana i takie tam. 
- Idę z tobą, albo w ogóle. - założyłem ręce na klatce piersiowej.
- Jestem zmęczona.
- No, a więc nie mamy innego wyjścia. Ja też zostaje, naprawdę nie mam ochoty na tańce. - przerwałem jej.
- Jesteś uparty wiesz. - spojrzała na mnie kontem oka.
- Ty też. - powiedziałem obejmując ją w talii.
- Gregor? - zapytała robiąc maślane oczy.
- Tak kochanie?
- Skoro oni dobrze bawią się na imprezie, my też możemy. Skoczysz do tego sklepu co byliśmy ostatnio? Co powiesz na wieczór przed telewizorem z mnóstwem przekąsek. - rzekła kładąc ręce na moich ramionach.
- Co dokładnie mam kupić.
- Co uważasz. - poruszyła bezwładnie ramionami.
- Mam zadzwonić po Stefana, żeby trochę z tobą poczekał? - zapytałem zatroskany. 
- Nie jestem małym dzieckiem. - powiedziała oburzona.
- Jakbyś chciała coś szczególnego to dzwoń, niedługo wracam. 
- Nie śpiesz się. - odpowiedziała uśmiechem na twarzy. Już miałem wychodzić z pokoju, kiedy usłyszałem jej głos ponownie.
- Gregor, kocham cię. - powiedziała cicho.
- Ja ciebie też Mel, ja ciebie też. - wyszedłem z hotelu. Jak się okazało moje "niedługo" zajęło mi 30 minut w poszukiwaniu ulubionego soku porzeczkowego. Oprócz napoju zakupiłem mnóstwo owoców i piwo dla mnie, aby oblać dzisiejszy triumf. Wyszedłem ze sklepu, z mojej kieszeni dobiegały odgłosy SMS'u. Na ekranie pojawił się napis "Melanie". Gdy odczytałem wiadomość, zamarłem w bezruchu. 


Kocham Cię. Przepraszam - Twoja Melanie.

Co to może oznaczać? Przepraszam. Niby za co? Przejąłem się. Migiem zdenerwowany pobiegłem w stronę hotelu. Pędziłem jak szalony jednocześnie dzwoniąc do Mel, niestety odzywała się sekretarka. Uciekła. To jedyne co przyszło mi do głowy. Może ma mnie już dość i chce uciec? Nie wiem... Wbiegłem do pokoju, nie było jej w sypialni, ani kuchni. Co teraz?
- Kochanie! - krzyknąłem zrozpaczony przemierzając wzrokiem łazienkę. Wtedy ją dostrzegłem. Leżała w zakrwawionej wannie, a obok niej żyletki. Podcięła sobie żyły.
- Melanie! - krzyknąłem zapłakany. - Melanie obudź się! - powiedziałem potrząsając ją.
- Melanie nie rób mi tego! Proszę nie! - łzy leciały mi strumieniami. Trzęsąc się zadzwoniłem po pogotowie. Zacząłem wołać o pomoc, nikt mnie nie słyszał, wszyscy byli na imprezie.
Wyjąłem ją z wanny. Próbowałem zatamować krwawienie ręcznikiem, który leżał obok. 
- Melanie! Dlaczego... - zapytałem po raz ostatni. - Dlaczego mi to zrobiłaś? - łzy nie przestawały lać się z moich oczu. 
 Służby medyczne szybko zaczęły działać. Niestety na próżno.
- Godzina zgonu - 19:46 - powiedział jeden z nich.
- Nie, nie! To nie może być prawda! Melanie, obudź się! - podszedłem do niej, leżała na podłodze w łazience. Nie mogłem tego wszystkiego wytrzymać. Wybiegłem. Usiadłem pod ścianą w holu. Zacząłem płakać, tak jak nigdy. Moje serce pękło. Dlaczego mi to zrobiła?! Dlaczego zostawiłem ją samą? To wszystko moja wina...
- Dać panu coś na uspokojenie. - zapytał jeden z ratowników medycznych. 
Pokręciłem przecząco głową. - Zostawcie mnie wszyscy w spokoju! - zrozpaczony wydarłem się na całe pomieszczenie. 
- To chyba należy do pana. - wręczył mi list adresowany do mnie.
Czytając jego zawartość, zrozumiałem dlaczego to zrobiła.

"Gregor, kochanie to nie Twoja wina. Chciałam zrobić to już wcześniej, lecz Twoja obecność mi to uniemożliwiła. Musiałam tak postąpić. Nie mogłam widzieć jak przy mnie cierpisz. Zasługujesz na kobietę, która zapewni Ci dom, dzieci, rodzinę, a nie nieprzespane noce przy szpitalnym łóżku sprawdzając czy jeszcze, żyję. Dałeś mi więcej miłości niż matka, nauczyłeś mnie wielu rzezy, o których zawszę będę pamiętać. Zrobiłam to dla Nas. 
Proszę zapomnij o mnie, zacznij życie od nowa z nową osobą, którą będziesz mógł obdarować miłością tak jak mnie. A kiedy już przyjdzie na Ciebie czas, będę czekać. Obiecuję. Zawsze będę przy Tobie. Jesteś miłością mojego życia.

Kocham Cię 
Melanie"

Zrobiła to dla Nas.
Ona jako osoba nieuleczalnie chora odeszła dobrowolnie.
Postanowiła tak, abym nie cierpiał. 
Choć teraz cierpię jeszcze bardziej.
Melanie kocham Cię.
Nie mogę żyć bez Ciebie.
"A kiedy już przyjdzie na Ciebie czas..."
Mój czas już nadszedł. 
Idę do Ciebie. 
Idę do Ciebie Mel.





***



Tak wiem, ta historia skończyła się bardzo szybko i tragicznie. Niestety uważam, że nie ma najmniejszego sensu dalszego ciągnięcia tego opowiadania, ponieważ niektóre rozdziały pisałam w pośpiechu i wyszły koszmarnie. Ale! :D Już od dłuższego czasu przymierzam się do zupełnie nowego bloga z zupełnie nowymi bohaterami! Serdecznie zapraszam: http://with-my-eyes-shut.blogspot.com/ czeka tam już na Was prolog:) Dziękuję wszystkim co wytrwali ze mną do końca. Do zobaczenia na nowym blogu :*

sobota, 16 stycznia 2016

Rozdział #7 |Gregor Schlierenzauer

Leżała wtulona w mój lewy bark. Opadała tak bezsilnie, co chwilę, kontem oka spoglądałem na nią. Nie dawała oznak chorej - dalej była tą samą dziewczyną, którą po raz pierwszy zobaczyłem w norweskim Lillehammer. Ma długie zgrabne nogi, nic dziwnego, lata gry w tenisa zimnego robią swoje. Figury może jej pozazdrościć nie jedna dziewczyna. Blond włosy, jak zwykle niedbale związane w kitkę. Jeden kosmyk wystawał zza ucha, delikatni dotknąłem jej twarzy i wsunąłem go na odpowiednie miejsce. Niesamowite duże, zielone oczy idealnie pasowały do jej bladej karnacji. Jednym słowem - ideał. Moje uczucia można porównać do tej sytuacji z przed paru tygodni, kiedy to po raz pierwszy wygrałem w Kuusamo. Z jednej strony szczęście, euforia, zachwyt, lecz jednak dalej towarzyszyła mi ta niechciana rozpacz - dlaczego dopiero tak późno się obudziłem? W skokach mój problem tkwił przy wyjściu z progu, zazwyczaj wybijałem się za późno przez co lądowałem ok. 5-10 metrów bliżej, niż mogłem. Gdybym wcześniej odebrał oznaki Melanie, zyskałbym więcej czasu z nią. Nie chcę mówi o śmierci, jednakże, życie jest nieprzewidywalne, nigdy nie możemy być stu procentowo pewni.
Samolot wystartował. Kierunek Oberstdorf! Poinformowałem Stefana, żeby przy spotkaniu z Mel nie parsknął jakimś beznadzienym żartem, z nim to różnie bywa...
- Jak się czujesz? - zapytałem po dłuższej chwili milczenia. Przczuwałem, że się obawia, z dnia na dzień rzucić wszystko, wyjechać. Zaufać bezgranicznie komuś obecemu, nie wiem jak ja bym postąpił na jej miejscu.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że będę mieszkać w jednym hotelu z wszystkimi skoczkami. W dodoatku będę miała okazję poznać cały norweski Team! - krzyknęła entuzjastycznie.
- Mam zacząć być zazdrosny? - zapytałem sarkastycznie. Pocałowałem ją w policzek, była lodowata, zmarznięta. - Mel dobrze się czujesz? - zaniepokoiłem się, lekarz nic mi nie mówił podczas wczorajszej kontroli, co mam robić w trakcie jakiś powikłań, w mojej głowie roiło się tysiące myśli.
- Głowa mnie trochę boli, ale to tylko i wyłącznie przez te emocje związane z wyjazdem.
- Spróbuj się przespać.

W końcu dolecieliśmy, taksówka zabrała nas pod sam hotel. Bałem się. Cholernie się bałem. Jak zareagują znajomi, trener, a szczególnie jak zareaguję Mel na nowe środowisko. Stefan powitał nas w drzwiach. Widziałem zachwyt w jego oczach. Nic dziwnego Melanie jest piękna. Wziął od nas walizki, pojechaliśmy na drugie piętro windą. Mocno objąłem ją w talii, pocałowałem w usta. Dałem jej w ten sposób oznaki poczucia bezpieczeństwa.
- Wszystko będzie dobrze. - szepnąłem jej do ucha, na co odpowiedziała niemrawym uśmiechem.
- Nic się nie martw Gregor ogarnąłem cały pokój. - powiedział Kraft otwierając drzwi do hotelowego pokoju. - Macie całe pomieszczenie dla siebie. Ja będę spać u Michiego i Manu.
- Dziękujemy Stefan. - odpowiedziała Melanie całując go w policzek. Na jego twarzy pojawiły się rumieńce. Kraft zamknął za sobą drzwi, pozostawiając nas samych w pokoju.
- Może odpoczniesz, a ja przejdę się do trenera? - zapytałem drapiąc się po głowie.
- Wstydzisz się mnie?
- Nie! Skądże. Melanie... Wiedzę, że jesteś zmęczona, prześpij się. - zamarłem w bezruchu, nigdy nawet bym nie pomyślał o czymś takim.
- Gregor to była zła decyzja, że z tobą tu pojechałam, że w ogóle jesteśmy razem! - wybuchła płaczem.
- Mel, jesteś najwspanialszą osobą w moim życiu. - usiadłem koło niej na łóżku. - Nie martw się, kocham cię. - pocałowałem ją w czoło.
- Przepraszam, ja nie powinnam...
- Nic się nie stało. - skąd nagle takie podejrzenia z jej strony? Przez chwilę sam zastanawiałem się czy wyjazd z nią był dobrym wyborem, szybko wybiłem sobie to z głowy. Głupi jestem, że nawet się nad tym zastanawiam, kocham ją i nic tego nie zmieni, ale jej zachowanie... W sumie ją rozumiem.
Ponownie musnąłem ją ustami w czoło i wyszedłem. Zamknąłem za sobą drzwi, odetchnęłem z ulgął. Natychmiast pomaszerowałem do trenera.
- Kogo moje piękne oczy widzą? - powiedział sarkastycznie Kuttin, odrywając wzrok od sterty papierów leżących na biurku.  - Gregor, czy ty oszalałeś? Od tak odpuścić sobie konkurs, bez mojej wiedzy! Gdyby nie to, że jesteś najmocniejszym ogniwem w zespole, od razu wykluczyłbym cię z kadry A. - spojrzał na mnie kontem oka.
- Zakochałem się, nie mam nic innego na swoje usprawidliwienie. - poruszyłem bezwładnie ramionami.
- Słuchaj. - powiedział cicho. - Gratuluje, zapewne poznałeś niesamowitą kobietę, ale proszę, nie poświęcaj całej uwagi jej, chyba, że kariera się już dla ciebie nie liczy.
- Zrobię wszystko, co tylko będę mógł. - on nie wiem. On nie wie, że Mel jest chora, nie rozumie mnie! Nie ma pojęcia jak mogę się czuć. Najchętniej rzuciłbym to wszystko i wyjechał jak najdalej, ale nie zostawię jej, nie w tym momencie. Wróciłem przygaszony do hotelowego pokoju. Czekała na mnie z uśmiechem na twarzy. Wyglądała jak zdrowa, pełna sił dziewczyna, niestety szczęście nie mogło trwać długo, aż do pewnego dnia...
***

Przepraszam, za tak krótki rozdział, ale niestety oceny same się nie poprawią :( Zbliża się koniec pierwszego półrocza, więc mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Do zobaczenia już niebawem;)

piątek, 8 stycznia 2016

Rozdział #6 Sprawy się komplikują |Gregor Schlierenzauer

- Dzień dobry! - przywitałem ją radośnie następnego dnia. Z samego rana wstałem i przyjechałem do szpitala. Nigdy bym nie pomyślał, że dziewczyna, którą ledwo znam tak zawróci mi w głowie.
- Cześć! - odpowiedziała radośnie.
- To jak, dziś cię wypisują?
- Właśnie mama poszła porozmawiać z lekarzem, a i przepraszam cię za nią. Wczoraj zachowała się podle, ale uwierz taka naprawdę nie jest. 
- Spokojnie, w pełni ją rozumiem, martwi się o ciebie. Muszę przyznać, że wyglądasz o wiele lepiej niż wczoraj. - próbowałem się do niej zbliżyć.
- Haha, dzięki ty to umiesz poprawić kobiecie humor. - powiedziała sarkastycznie Melanie. Nagle do sali wkroczyła jej zapłakana matka.
- Mamo co się stało? - zaniepokoiła się dziewczyna.
- Gregorze wyjdź. - nic nie odpowiedziałem, tylko wykonałem jej rozkaz. Czekałem na holu, cały zdenerwowany, kompletnie nie wiem o co chodzi. Dlaczego jej matka płakała? Co się mogło wydarzyć? Po zaledwie piętnastu minutach, mama Melanie wybiegła z sali, nadal pogrążona w rozpaczy. Czym prędzej podszedłem do dziewczyny, która siedziała na parapecie. Kiedy na mnie spojrzała, odwróciła wzrok, a łzy zaczęły napływać jej do oczu.
- Melanie? - zapytałem po chwili, cicho, delikatnie. Przeczuwałem, że musiało się wydarzyć coś okropnego.
- Wyjdź stąd, nie przychodź już nigdy! - krzyknęła cała zapłakana. Nie wiedziałem jak postąpić, jednak nie odpuściłem, za bardzo mi na niej zależy. Stałem w osłupieniu dobrą minutę, spojrzała się ponownie na mnie i rzuciła mi się na szyję. Czułem jej ciepło, to było coś niesamowitego! Szybko odwzajemniłem jej gest i przytuliłem ją.
- Powiesz mi co się stało? - zapytałem ponownie.
- Ja nie.. Gregor wyjdź nie przychodź już nigdy proszę!
- Nie. Nie do póki mi nie wytłumaczysz. - byłem stanowczy. Moje słowa sprawiły, że zaczęła płakać jeszcze bardziej. 
-  Nie wiem jak się do tego zabrać... - powiedziała z trudem. - Zjawiłeś się, namieszałeś mi w głowie. Mój idol opuścił konkurs, rzucił wszystko i do mnie przyjechał! Wszystko było super, aż do dziś... - powiedziała szlochając.
- Melanie co się stało? - cały drżałem.
- Gdyby nie ten wypadek samochodowy, dalej żyłabym beztrosko, nigdy nie chodziłam się leczyć. Zawsze byłam zdrowa jak ryba! Podczas jednych z badań... Podczas jednych z badań... - zaczęła ponownie. - Wykryto u mnie nowotwór. Podobno pierwsze objawy pojawiły się już z miesiąc temu. Rozumiesz? Miesiąc temu, a ja nic nie wiedziałam, nic nie czułam. Dlatego proszę cię wyjdź, nie wracaj! Proszę cię! Ja i tak zaraz umrę...
- Melanie nawet tak nie mów... - nie wiedziałem jak zareagować, to był szok! Mimo tego dalej ją kochałem ze względu na wszystko.
- Wyjdź stąd! - powtórzyła ponownie. Łzy nie przestawały lać się z jej pięknych oczu. Nie mogłem patrzeć jak wypowiada te słowa wbrew swojej woli, nie wahałem się długo. Podszedłem bliżej niej, złapałem za ręce i pocałowałem. Pocałowałem tak, że nigdy tego nie zapomnę. To było coś cudownego.
- Gregor. - powiedziała po chwili.
- Nic nie mów. - nasze usta ponownie się złączyły.
- Gregor ja tak nie mogę! Nie chcę cię ranić! W każdej chwili mogę umrzeć. Musimy tym zaprzestać. - powiedziała dalej płacząc.
- Nawet tak nie mów. Melanie nic nie musimy, ja cię kocham i widzę, że ty mnie chyba też?
- Ty wariacie. - powiedziała i w końcu malutki uśmiech ponownie zawitał na jej twarzy. - Kocham cię. - rzekła cicho wtulając się w moje ramiona. Tą piękną chwilę przerwał doktor wchodzący do sali. 
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale Melanie musimy porozmawiać. Zapraszam do mojego gabinetu.
- Dobrze. - odpowiedziała ocierając łzy z zapłakanej twarzy.
Czuję się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi - w końcu ją pocałowałem. Jej choroba nie zmienia faktu, że nadal ją kocham! Wierzę, że uda nam się wygrać z rakiem.

~20 minut później~

- I co powiedział doktor? - zapytałem z obawą.
- Wskazał mi jak mam się teraz odżywiać, czego muszę unikać, w jakich porach brać leki itd. oraz... 
- Tak?
- Wypisują mnie na razie ze szpitala! Mój nowotwór nie jest na tyle zaawansowany, że muszę tutaj leżeć i umierać z bólu. - powiedziała.
- To wspaniale! No już uśmiechnij się. - powiedziałem obejmując moją ukochaną.
- Dla ciebie zawsze. - odpowiedziała uśmiechem.
- To ty się pakujesz, a ja zamawiam taksówkę? - zaproponowałem.
- Ok. Gregor mam pytanie.
- Tak Mel? 
- Mogę u ciebie przenocować. Nienawidzę mojej matki! Nie chcę do niej wracać, odwróciła się dziś ode mnie, od chwili kiedy zdiagnozowali u mnie choroba. - łzy ponownie zawitały na jej twarzy.
- Oczywiście kochanie. - nie wypowiedziałem się na temat jej matki. Co tu dużo mówić - podła suka, jak można porzucić dziecko tylko dlatego, że jest nieuleczalnie chore. Do teraz tego nie rozumiem.

~następnego dnia~

Całą noc przegadaliśmy w hotelowym pokoju. Dopiero po ledwie przespanej nocy, zdałem sobie sprawę z powagi sytuacji. Wiele się mówi o "cudach", jednak ja wolę dmuchać na zimne. Poprosiłem ją, aby pomimo obecnego stanu zawsze chodziła uśmiechnięta, żeby żyła tak jakby nigdy nic się nie wydarzyło - oczywiście pamiętając o zażywaniu leków i odpowiednich nawykach żywieniowych.
- Schlieri wstawaj! - przywitała mnie miło następnego dnia.
- Która mamy godzinę? - zapytałem przewracają się na drugi bok.
- Już po dwunastej śpiochu!
- Faktycznie. - powiedziałem patrząc na ekran telefonu. Super. Dwadzieścia nieodebranych połączeń o Stefana. - No to co ja idę się ogarnąć i zaraz obgadamy dalszy plan dnia. - dodałem po chwili.
Poszedłem do łazienki, odkręciłem wodę na full i zadzwoniłem do Krafta.
- Dzięki Bogu, Gregor! - powiedział zdenerwowany przyjaciel.
- Sprawy się skomplikowały. - czułem, że łzy napływają mi do oczu.
- Trener każe ci natychmiast wracać! Woli abyś ćwiczył pod jego okiem w Oberstdorfie. - opowiadał Stefan.
- Nie mogę, nie w tym momencie. - powiedziałem ocierając łzy na twarzy.
- Gregor co się stało? - zapytał nerwowo.
- Mel, ona... Jesteśmy razem.
- No to super! - przerwał mi Austriak.
- Tak, ale... Ona jest chora. - powiedziałem z trudem.
- Wyleczy się.
- Nie Stefan, ty nie rozumiesz ona ma raka. - łzy zaczęły lecieć mi po policzkach.
- Co? Jaja sobie robisz? - odpowiedział po chwili.
- Nie, sorry muszę kończyć.
- Jezus... Trzymaj się stary. - rozłączyłem się i zaczęłam płakać jak nigdy, tak naprawdę dopiero teraz do mnie dotarło, że mogę ją stracić i nie odzyskać już nigdy.
- Gregor co tak długo? - zapytała Melanie.
- Już, już wychodzę. - powiedziałem przemywając twarz wodą i przeglądając się w lustrze.
- Przygotowałam śniadanie. - powiedziała z uśmiechem na twarzy.
- Wspaniale! - przytaknąłem głową wychodząc z łazienki.
- Zaraz. Gregor ty płakałeś? - Mel zaczęła przyglądać się mojej twarzy.
- Nie skądże, to ze zmęczenia. - skłamałem zdenerwowany.
- Co się stało? Przecież widzę!
- Stefan dzwonił - mój najlepszy kolega.
- Stefan Kraft?! - zapytała ekscytująco.
- Tak. Powiedział, że trener każę mi wracać. Ale spokojnie ja cię nie zostawię samą i zawieszę karierę, przynajmniej na jakiś czas. 
- Nie! Nie będziesz z niczego rezygnował przeze mnie. Pojadę tam z tobą i koniec kropka. Spokojna głowa nie będę się nudzić! Skoki to moja pasja!
- Ale Mel...
- Proszę skacz dalej, rób to co kochasz. - odpowiedziała zrezygnowana. - Dla mnie. - dodała po chwili. Dłużej się nie zastanawiałem zrobię wszystko, aby była szczęśliwa.
- W takim razie, zaraz się pakujemy! - zaśmiałem się. - Tylko proszę najpierw porozmawiaj z lekarzem.
- Oczywiście! - powiedziała z blaskiem w oku. Natychmiast pobiegła po telefon i zadzwoniła do Roxi, jej najlepszej przyjaciółki. 

Wszytko działo się tak szybko i chaotycznie. W pewnym momencie nie wiedziałem kim jestem. Gdzie jest ten Gregor co jeszcze tydzień temu miał inne nastawienie do życia? Wszystko szło jak na razie świetnie, aż do pewnego dnia...

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Rozdział #5 Nagła zmiana |Gregor Schlierenzauer

Słowa Stefana, jego nacisk sprawiło, że coś we mnie pękło. Zdałem sobie sprawę, że kocham ją. A może to tylko zauroczenie? Mam mały problem - od ostatniej rozmowy w ogóle jej nie zobaczyłem. 
- Schlieri pozwól tu na chwile! - zawołał mnie Krafti.
- No?
- I jak tam życie ci się układa? - od razu wyczułem, że coś nie gra. 
- Mów o co ci chodzi? - odpowiedziałem opryskliwie.
- Ty dalej nie rozumiesz! Co słuchać w serduszku Gregora? - zażartował Austriak
- Ty pajacu! Głupi jesteś?! 
- Haha, wybacz. - powiedział wcale nie wzruszony tą sytuacją Kraft. - Jak się układają sprawy z twoją bezimienną księżniczką?
- Daruj sobie... Zdałem sobie sprawę, że chcę z nią porozmawiać, dowiedzieć się czy ona w ogóle cos do mnie czuję, ale.
- Zawsze musi być jakieś 'ale'. - wtrącił się Stefan.
- Nie wiem jak się z nią skontaktować.
- Jak to nie wiesz?!
- No od tej całej sytuacji, kiedy ją spławiłem nie mam z nią kontaktu. Źle ją potraktowałem, a do tego ten rysunek... - powiedziałem zrezygnowany. Po chwili ciszy coś mnie olśniło. - Rysunek! No tak! 
- Co w związku z tym? - odrzekł przyjaciel. 
Nic nie odpowiedziałem tylko szybko pobiegłem do pokoju w poszukiwaniu prezentu od nieznajomej. Migiem wyciągnąłem kopertę - a z niej ponownie wypadała karteczka z numerem telefonu, zadzwoniłem.
- Halo?
- Tak? - odpowiedziała dość starsza kobieta. Zupełnie inaczej zapamiętałem głos, dziewczyny, na której tak bardzo mi zależy.
- Przepraszam z kim mówię? - zapytałem, przecież ja nawet nie znam jej imienia!
- Z matką Melanie. - czyli tak ma na imię... - Przepraszam, to chyba ja powinnam zapytać się z kim mówię! Przecież mam prawo wiedzieć z kim moja córka ma kontakty! - odpowiedziała sucho.
- No tak, przepraszam bardzo. Nazywam się Gregor Schlierenzauer, jestem kolegą Melanie. - skłamałem.
- Gregor? Nigdy o kimś takim nie słyszałam.
- Em.. no.. poznaliśmy się nie dawno. - moje kłamstwo brnęło dalej. - Jak mogę się skontaktować z Melanie? To chyba jest jej numer?
- Tak jej. Melanie przebywa obecnie w szpitalu. - odpowiedziała załamana, słyszałem przez słuchawkę, że zaczyna płakać.
- Jak to w szpitalu?! Może mi pani powiedzieć gdzie dokładnie.
- W Innsbrucku, dokładnie w centrum... - rozłączyła się, a ja dalej stałem w osłupieniu, co musiało się stać, że wylądowała w szpitalu? Co mam teraz zrobić? Ja jestem w Szwajcarii, a ona w Austrii, rozwiązanie pozostało tylko jedno. Poszedłem do pokoju i zacząłem się pakować.
- Gregor i jak? - zapytał zaciekawiony cała sytuacją Kraft.
- Nie wiem. Nie rozmawiałem z nią... Nie ważne! Wyjeżdżam. - powiedziałem stanowczo.
- Jak to wyjeżdżasz? 
- Po prostu do Austrii , do niej...
- Stary, ja rozumiem, że ty się zakochałeś, ale dzisiaj przecież mamy konkurs, a ty stanowczo prowadzisz w generalce!
- W tym momencie nie interesuje mnie to.
- Nie interesuje cię to?! Co się stało z tym Gregorem, który aż się zapierał, że kariera jest dla niego najważniejsza?
- Nie wiem, wyjeżdżam do niej, nie wiem kiedy wrócę, nie wiem jak to będzie, nawet nie mam pewności, że to ona. Przecież rozmawiałem tylko z rzekomo jej matką.
- Co mam powiedzieć Kuttinowi?
- Źle się czuje, albo po prostu - wyleciałem do Austrii żeby dokładnie przygotować się na TCS, Stefan ja nic nie wiem! Powiedz co chcesz.
- Dobra, pamiętaj trzymaj się i od razu daj znać jak będziesz coś wiedział.
- Oczywiście. - powiedziałem przytulając mojego dobrego kumpla. I wyszedłem z hotelu. 
Poszedłem na lotnisko. Cudem udało mi się o tej porze kupić bilet. Gdy wylądowałem w Innsbrucku dochodziła godzina 16. Wsiadłem do taksówki i dojechałem pod sam szpital, cały zdenerwowany, w głowie miałem różne scenariusze. A co jeżeli to nie ta sama dziewczyna? Przecież stu procentowej pewności nie mam - jej matka, o ile nią jest, jest mega opryskliwa, aż nie dowierzam, że mogłaby być jej córką. Zaraz! Chyba nie pójdę do niej z pustymi rękoma. Po drodze zahaczyłem do kwiaciarni i kupiłem największy bukiet, jaki się tam znajdował. 
Wszedłem do szpitala, nie wiedziałem co mam zrobić, w tłumie ludzi rozpocząłem poszukiwania recepcji. 
- Przepraszam? - zapytałem cicho.
- Tak? - ku moim oczom ukazała się młoda kobieta z pięknym uśmiechem, siedząca za biurkiem.
- Mam pytanie.  W jakiej sali leży Melanie?
- Jest pan kimś z rodziny? - zapytała recepcjonistka.
- Em... Tak. Mężem!
- No dobrze. Może pan powtórzyć nazwisko?
- Melanie.. - szlag! Ja przecież nazwiska też nie znam.
- A nazwisko? - zapytała zirytowana.
- No nie pamiętam. - zacząłem się tłumaczyć.
- Jak to pan nie pamięta. Przecież jest pan jej mężem.
- Tak jakoś wyszło.. - powiedziałem i szybkim krokiem odszedłem od recepcji. Poczułem się głupio, jeszcze do tego powiedziałem, że jestem jej mężem. Nie poddawałem się i zacząłem ponownie poszukiwania tym razem na własną rękę. Chodziłem od sali do sali. Zajęło mi to kupę czasu, ale było warto. W końcu miałem się poddać, wszedłem do ostatniej sali, a moim oczom ukazała się znajoma twarz. 
- Melanie? - zapytałem cicho. Leżała cała posiniaczona, blada, co takiego mogło się stać?
- Gregor! Jak miło cię widzieć! - odpowiedziała entuzjastycznie. - Zaraz! Co ty tu robisz? Nie powinieneś być w Engelbergu?
- Powinienem, ale usłyszałem, że jesteś w szpitalu i szybko do ciebie przyjechałem. - odpowiedziałem siadając na jej szpitalnym łóżku.
- A te kwiaty to dla mnie? - zaśmiała się Melanie.
- A tak! Z tych nerwów zapomniałem. - powiedziałem wręczając jej bukiet.
- Jak to się stało, że tutaj jesteś. Skąd wiesz, że miałam wypadek? - uśmiech nie schodził z jej twarzy, widać, że moja obecność sprawia jej radość. Opowiedziałem jej, że koniecznie chciałem się z nią zobaczyć - przeprosić za to jak ostatnio ją potraktowałem, usprawiedliwiam się, że to przez stres związany ze skokami, oczywiście nic nie wspomniałem, że się w niej zabujałem. 
- A tak w ogóle, dlaczego tutaj leżysz? Jesteś cała posiniaczona! - zapytałem.
- Jechałem do koleżanki, no i pech chciał, że walnęłam w drzewo, słaby ze mnie kierowca. Na szczęście nic poważnego się nie stało, no może oprócz zepsutego auta. - opowiadała Melanie. - Robią mi ostatnie badania, jeżeli wszystko pójdzie dobrze jutro mnie wypiszą. 
- Przyjechałeś tylko mnie przeprosić? - zapytała po chwili milczenia. Zaczęło się we mnie gotować, odpowiedzieć jej z godnie z prawdą, czy ponownie skłamać? Nie miałem odwagi wyznać jej uczuć.
- Nie.. Chciałem cię zobaczyć - uśmiechnąłem się do niej. 
- Fajnie! - zaśmiała się. Ona jest niesamowita, cały czas promienieje pięknym uśmiechem, działa jak narkotyk nie można się od niej oderwać. Nasza rozmowa trwała godzinę, wszystko się układało, aż do pewnego momentu.
- Melanie! Kto to? - krzyknęła jej matka wchodząc do sali.
- No... To jest... - zaczęła się tłumaczyć.
- Jestem Gregor. Rozmawiałem z panią przez telefon. - zacząłem się usprawiedliwiać.
- Myślę, że już na ciebie czas Gregorze. - odpowiedziała chłodno.
- Pa Gregor. - powiedziała cichutko Melanie. - Odwiedzisz mnie jutro?
- Jasne. - uśmiechnąłem się i odszedłem.
Innsbruck znałem doskonale, w młodszych latach często odwiedzałem te przepiękne miasto. Taksówką podjechałem do pierwszego lepszego hotelu i natychmiast zadzwoniłem do Stefana, rzucając się na łóżko.
- Dzięki Bogu, Gregor! - odpowiedział zdenerwowany Kraft.
- Spoko, wizyta się trochę przeciągnęła. - odpowiedziałem podekscytowany.
- I jak? 
- Ona jest cudowna! - zacząłem opowiadać o dzisiejszym zajściu.
- Kiedy  masz zamiar wrócić? - zapytał przyjaciel. 
- Nie wiem. - uśmiech na chwilę zniknął z mojej twarzy. - A jak tam Kuttin? - zmieniłem temat.
- Był mega wściekły! Powiedziałem, że pojechałeś przygotować się na TCS, żałuj, że nie widziałeś jego miny. Powiedział, że na przyszłość najpierw musisz z nim uzgodnić takie sprawy i jeżeli nie wygrasz turnieju to inaczej się policzycie. - zaśmiał się Karft. - Na szczęście szybko ochłonął, przemyślał, przyznał, że to nawet dobra decyzja. A tak w ogóle Prevc dzisiaj wygrał i ma nad tobą 42 punktową przewagę w generalce.
- Leży mi to. Teraz najważniejsza jest Melanie. 


~*~

Na początek tygodnia mam dla was w końcu dłuższy rozdział! Akcja się powoli rozkręca i muszę przyznać, że nie będzie za kolorowo. Następny rozdział w weekend, a tymczasem życzę wytrwania w szkole! :D Komentując motywujecie mnie do dalszego pisania. Koniecznie zostawcie po sobie ślad! :)
Do zobaczenia;)

sobota, 2 stycznia 2016

Rozdział #4 |Gregor Schlierenzauer

Kolejny dzień, kolejny konkurs. Wstałem wypoczęty. Zapomniałem o wszystkim skupiłem się ponownie na sobie.
- Dzień dobry leniu! - przywitał mnie Stefan wręczając kubek kawy. Odkąd tylko pamiętam, zawsze dzieliłem z nim hotelowy pokój.
- Która jest godzina?! - zapytałem jeszcze zaspany.
- Już 10. Pamiętasz, że na 12 mamy trening?
- Tak, tak. - skłamałem.
- Gregor co się dzieję, ostatnio nie możesz się na niczym skoncentrować.
- Nie nic, naprawdę wszystko jest okej.
- A ty jak zwykle swoje! Czy to przez tą brunetkę?
- Skąd wiesz?!
- Czyli jednak... Michael widział was już parę razy pod hotelem. Nie bądź na niego zły, on się tylko o ciebie martwi. Dlaczego mi nie powiedziałeś, że masz kogoś na oku?
- Ja w nikim się nie zabujałem! - zaprotestowałem.
Stefan spojrzał na mnie kontem oka, oczekując, że opowiem mu szczegóły.
- No dobra! Od Lillehammer nachodzi mnie "fanka", no jest ładna, dała mi nawet rysunek i swój numer telefonu. Ale przez tą laskę nie mogę się na niczym skupić! Cały czas o niej myślę, a tego nie chce.. chyba.
- Gregor to nazywa się miłość.
- Żadna miłość! Wczoraj ją spławiłem, nie chce jej już nigdy ujrzeć!
- Widzę, że trudno mówić ci o uczuciach, nasz Schlieri się zakochał! - zażartował Kraft.
- JA SIĘ NIE ZAKOCHAŁEM i koniec. Kariera jest dla mnie najważniejsza i tak pozostanie.
- A ja się nie liczę? - zaśmiał się Stefan.
Wkurzyłem się i rzuciłem w niego poduszką, która leżała obok.
- Uuu widzę, że Schlieri nie wie jak postępować z kobietami i dlatego się tak złości.
Powiedziałem coś pod nosem i poszedłem do łazienki. Stefan to super kumpel, ale czasem te jego teksty są mega wkurzające. Wiem, że on tylko żartuję, ale jednak dalej coś mnie gryzie.
Po spędzonych ponad 20 minutach w łazience pod prysznicem, Stefan zawołał mnie do pokoju.
- O co chodzi? - powiedziałem zażenowany tą sytuacją.
- No wiesz, chciałem cie przeprosić. Przechodzi teraz trudny okres...
- Stefan ty dalej robisz sobie ze mnie jaja!
- Zachowujesz się jakbyś nigdy nie miał dziewczyny! - zaśmiał się Austriak.
- A może nie miałem nigdy i co ci do tego! - krzyknąłem i wybiegłem z pokojowego hotelu.
I oto w ten sposób głupkowata sytuacja zamieniła się w kłótnie. Tak nigdy nie miałam dziewczyny. Nie było to spowodowanie brakiem adoratorek - wręcz przeciwnie miałem ich na pęczki! Po prostu nie byłem i nie jestem gotowy na żaden związek. Wole poczekać na kogoś kto mnie zrozumie w stu procentach. Przydałaby mi się kobieta, niczym książka - jak jest potrzebna biorę ją do ręki, a jak nie odkładam na półkę. Proste? Oczywiście, że nie. Żadna kobieta nie chciałaby być traktowana w taki sposób. Dlatego zdaje mi się, że długo zostanę singlem. Związek jest za dużym obowiązkiem, a do tego moja kariera nabiera rozpędu. 
Konkursy w Rosji poszły po mojej myśli. Dwa razy stanąłem na podium dzięki czemu moje miejsce w klasyfikacji pchnęło się do góry. Przez cały pobyt w Niżnym Tagile nie odzywałem się do Stefana, choć on próbował przepraszać. Aktualnie znajdujemy się w Engelbergu - mojej ukochanej skoczni. Przemyślałem sobie wszystko i uważam, że zachowałem się głupi wobec mojego długoletniego przyjaciela.
- Stefan? - zapytałem nieśmiało. 
- No? 
-  Przepraszam cię. No wiesz ostatnio nie było za kolorowo, ale spokojnie już jest wszystko pod kontrolą. I tak.. Nie miałem nigdy dziewczyny..
- A co z Margaret? Opowiadałeś, że poznałeś kogoś na wakacjach, ale wam nie wyszło.
- Skłamałem. Tak wiem głupi byłem, ale ja się tego wstydziłem. Nie jestem gotowy na związek, nawet nigdy nie próbowałem.
- Może czas to zmienić?
- Sam nie wiem.
~*~

Przepraszam, że dość długi czas nie było rozdziału. Postaram się to nadrobić. 
Końcówka nie wyszła tak jak chciałam :v
Do zobaczenia;)